Gdzie nie ma
przez świat grząski zaczerwieniony obosieczny
przez
ostrze obu stron genu
przez mrok bluszcz uchwyt i kostur parawanu
matecznik ostatniego gzymsu
wijący się do góry jak macka kałamarnicy
i spadający
w odmęt odsieczy z przypadku
ludzka nicość pazerna i plastyczna
zwinna boska umęczona
maleńka idiotyczna ofukana – wyje z bólu
zimna jak zakompleksiony metal z kleszczem pomiaru
w pozorowanym podkładaniu dłoni
w tunelach z kwaśnego żelu w miejscach intymnych
są punkty przetrwania gatunku
z inkubatora do ciepła
przychodzi do nas komiczny duch nadziei
lękliwe jabłko Adama
wzywa Boga harmonii i kształtu – na pomoc
ogryzek przebija robak w kości łonowej
pod krtanią podrażnionej żyły z jej wrzasku astronomii
przez planet oś przepływa lawa
śluzu łożyska
w ciała inspekcji w uchu nietoperza
na zaplątaniu strachu włoska struny głosowej
nad kowadełkiem głuchej cywilizacji
z nadliczbowych gestów i balansu
od spierdolenia ciszy na jaką zabrakło patentu
w morzu połogu i krzyku
w szczepie pępowiny
gdzie jeszcze
nas nie ma
—
autor: Tomasz Kucina
Komentarze
Prześlij komentarz