Analiza wiersza K. Przerwy-Tetmajera pt. " Credo"







wiersz:

Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Credo–

Jutro?… Nie wierzę, aby lepiej było
i nie zazdroszczę już tej wiary – dzieciom…
Po co się łudzić? Wydarte stuleciom
posępne, smutne, zimne doświadczenie
złudzeniom wszelkim na czole wyryło:
„Śmierć i nicestwo!”… zabiło złudzenie…
I tylko dziwna, mistyczna, szalona
chęć tą ohydną wstrząsnąć ziemi bryłą,
świat cały, jak jest, pochwycić w ramiona,
z posad go dźwignąć i na nowe koła
jakie bądź rzucić, gdy te, co go toczą,
we łzach się pławią i we krwi się broczą;
i tylko głos ten, co nas w noce woła
z złem walczyć nie przez ufność odrodzenia,
lecz przez nienawiść ku złemu dla złego
i żądzę, ssaną z powietrzem, niszczenia:
jest naszą wiarą. A choć czasem ona
omdlewa w piersiach, to wnet zmartwychwstawa,
jako z popiołów Feniks, odrodzona,
i jak kometa błyska ludziom krwawa,
której płomienie może świat zażegą.
My nienawidzim zła dzisiejszej doby – –
jutro?… To jutro?… Jutro, marzyciele,
przeklinać własne swe będziecie próby,
nowe zło w nowym odkrywając dziele;
jutro, trawieni nowymi choroby,
szukać będziecie nowego systemu
leków i zbawień, a nie mogąc męce
ulżyć, bezsilni załamiecie ręce,
bo póki ludziom trwać, poty trwać złemu.
Lecz naprzód, naprzód! Niechaj zbrodnie stare
ustąpią nowym – nim się te przeżyją – –
ścigajcie marzeń cudną, a czczą marę,
jak ci ścigali, co dziś w grobach gniją.
Lecz naprzód, naprzód! Łudźcie się, Ikary,
że potraficie dolecieć do słońca,
w zdobyte niebo wstąpić z człowieczeństwem,
a potem – widźcie, że próżne ofiary,
że pomoc złego jest wiecznotrwająca,
zwątpcie, zrozpaczcie i gińcie z przekleństwem!
Bo niczym innym nie jest chód ludzkości,
tylko przemianą zła wieczyście trwałą;
o Chrystusowej marząc wszechmiłości
deptajcie wroga, co was przedtem deptał,
drżąc, że już rośnie mściciel z jego kości,
co was obali, jak kłodę zbutwiałą,
i znów was zdepce, gdy już krew wy chłeptał.
Brutalna siła, która rządzi światem,
wybawicielem nie jest ani katem:
ślepa i głucha, zimna, obojętna,
idzie bez celu i nie władnąc, włada,
nie dba, gdzie jakie pozostawi piętna,
kto pod jej nogą powstaje, kto pada?
Nienawiść dźwignią jest świata – – niech działa
ta najsilniejsza potęga ludzkości:
jeśli potrafi i dusze, i ciała
na wskroś przekształcić, zabić w ludziach zwierzę:
wówczas dopiero w królestwo miłości
ewangelicznej na ziemi – uwierzę.

Wiersz Kazimierza Przerwy-Tetmajera pt. „ Credo”, to klasyczny manifest programowy z nurtu „ Młodej Polski”. Była to epoka literacka w historii literatury polskiej w okresie 1891 – 1918, poprzedzała więc bezpośrednio datę odzyskania przez naszą Ojczyznę niepodległości – w roku 1918. Z tą datą (z „Dwudziestoleciem międzywojennym”) Polska powróciła na mapę polityczną świata, powodem wiążącym było zakończenie I Wojny Światowej i klęska wszystkich państw biorących udział w rozbiorach naszego kraju. Odzyskaliśmy wolność i granice w trybie kategorycznym. „Młoda Polska” jest więc epoką „w przeczuciu” oraz w praktyce nowego ładu społecznego i dosłownie wiąże się z odrodzeniem narodowego ducha, w „okresie prenatalnym” państwa, tuż przed narodzinami II Rzeczpospolitej, (w debiucie w 1891 roku –> jako daty dzisiaj uznanej za prekursorską inicjacje dla zaczynu narodzin polskiej państwowości.), co prawda jeszcze nie faktycznej ale bardzo mocno przeczuwalnej. Ogromny wpływ na postawy społeczne wywarła niewątpliwie I Wojna Światowa, społeczeństwa funkcjonowały w degradacjach masowej zagłady, w zakusach imperialnych, wyniszczająca agresywna batalia państw centralnych w kontrze do Ententy i szereg innych inicjatyw antyspołecznych pogrążały w marazmie cały kontynent, ale i osłabiały czujność zaborców wobec Polski. Taka to była rzeczywistość. Ludzkie losy, historia, antyhumanitarne systemy, imperialne modele polityczne, wartości cywilizacji zmierzały ku upadkowi. Te przeżycia generowały dyktaty postaw społecznych i expressis verbis ingerowały w artystyczne oraz umysłowe prądy całej epoki (obejmującej zasięgiem nową przedwojenną i wojenną rzeczywistość), od tej pory: symbolizm, dekadentyzm, modernizm, i ekspresjonizm zaczęły kreować sztukę całkiem już inną, nowoczesną przeświadczoną irracjonalizmem. Odnieść należy te fakty również bezpośrednio do poezji – tego okresu, a wiersz „Credo” Kazimierza Przerwy-Tetmajera to typowy utwór zaprojektowany w duchu nowej epoki. Należy podkreślić, iż postawy ideowe polskich poetów nie są zbyt profuzyjne (nie stanowią lustrzanego odbicia „modernizmu” w Europie), bo i egzystencja Polaków ma charakter ekstra afirmatywny – rodzi nadzieje niepodległościowe. Zaliż budzi się nagle duch apoteozy narodowej, budzi -w przeczuciach, a Polska po 123 latach odzyska niepodległość, to kumuluje polski aplauz i wzbudza popęd tożsamościowy etniczno-kulturowy. „ Modernizm” w Europie jest siłą rzeczy bardziej dekadencki, w Polsce ciut romantyczny, zatem przykładnie ułożony w duchu tej nadziei.

Bynajmniej – wiersz Przerwy-Tetmajera nie rezonuje w gloryfikacji i aprobacie narodowego uduchowienia, nie będzie treścią huraoptymizmu ni formą laudacji, alboż wyrazem podziwu dla wiary w rychłą niepodległość Polski. Dotyczy szerszej globalnej perspektywy, kierunkuje ku dekadencjom Europy, baudelaire’owskich lub rimbaud’owskich nieestetycznych klimatów nie unikając – epatuje brzydotą, obrazem zła i profanacji (bo taki był estetyzm schyłkowego pozytywizmu, by ostatecznie przekwalifikować w „modernizm” i osiąść na mieliźnie – we wraku I Wojny Światowej – oto naczynia połączone.

W wierszu Tetmajera nie ma wiary w jutro. Dekadencja wnika w tkankę wiersza niemal mistycznie. Zaczyna poeta od pytania:

[cyt]:
Jutro?… nie wierzę aby lepiej było
i nie zazdroszczę już wiary – dzieciom…
Po co się łudzić? wydarte stuleciom
posępne, smutne zimne doświadczenie
złudzeniom wszelkim na czole wyryło:
„Śmierć i nicestwo”… zabiło złudzenie

Łatwo zauważyć, że pytanie dotyczy normy retorycznej, poeta nie poszukuje odpowiedzi o jutro, ma gotową, i zaraz nam odpowiada, a odpowiedź wkracza milowym butem w dekadentyzm epoki – niemal z prędkością światła.

[cyt]:
I tylko dziwna, mistyczna, szalona
chęć tą ohydną wstrząsnąć ziemi bryłą

doprawdy, nie ma tu żadnej refleksji interpersonalnej co do chęci nawiązania z czytelnikiem dyskusji – poeta nie chce deliberować w temacie: co z tym problemem uczynić?, proponuje od razu postulat – wstrząsu, a więc bezkompromisowego odrzucenia rzeczywistości – natychmiastowy brutalny, buńczuczny. Refleksji teoretycznej, i zachowawczej – brak, może tylko refleksja obrazowa, ugoszczona w mniej werbalnych kanałach i w mocach czynnościowych – wstrząsnąć ziemi bryłą – dokonać rewolucji fizycznej, żąda poeta, chce pochwycić świat w ramiona, z posad go dźwignąć (tu wyraźne nawiązanie do Mickiewicza, do „ Ody do młodości”), zatem potwierdza się motyw neoromantyczny w poezji modernistycznej. Jednakowoż, duch afirmacji ma tu charakter nie tak optymistyczny jak u Mickiewicza, to raczej „oda do nienawiści”, koła toczące świat…

[cyt]:
we łzach się pławią i we krwi broczą…

jakiś głos woła w nocy, co prawda jest tu pragnienie epokowego odrodzenia, cóż z tego… ze złem ten głos chce walczyć…

[cyt]:
lecz przez nienawiść ku złemu dla złego
i żądze ssaną z powietrzem, niszczenia:
jest naszą wiarą

i to jest wiara poety?, ocena rzeczywistości – nie do odratowania. Symboliczny Feniks z popiołów jest w wierszu jak krwawa kometa co błyska ludziom. Symbolizm „Młodej Polski” nie chce opisywać rzeczywistości praktycznie, odnosi się do znaków mitologii, i apokaliptycznych wizji, pisze Tetmajer…

[cyt]:
jako z popiołów Feniks, odrodzona,
i jak kometa błyska ludziom krwawa,
szukać będziecie nowego systemu
leków i zbawień, a nie mogąc męce
ulżyć, bezsilni załamiecie ręce,
bo póki ludziom trwać, poty trwać złemu

bardziej schyłkowej terminologii wiersza nie można chyba już sobie wyobrazić. Człowiek uwikłany nie dość że w swoje dziejowe demony nienawiści to jeszcze w pętach szatana, bez mocy zbawienia i na zawsze ze złem.
Dalej słynne Mickiewiczowskie Naprzód, naprzód!, ale dokąd?, skoro zbrodnie stare ustąpią nowym,

[cyt]:
ścigajcie marzeń cudną, a czczą marę,
jak ci ścigali, co dziś w grobach gniją

zatem, marzenia są ułudne, są marą, czymś nierzeczywistym, oddzielonym od kośćca społeczeństw, a miejsce ich – na cmentarzu, w grobie historii, bo sugeruje poeta ci inni, to znaczy minione pokolenia pracowały na marne, budowały cywilizacje skazaną na zagładę. Symbole i dekadencja wchodzą tu w zakres normatywnego ekspresjonizmu, bo stanowią formę sprzeciwu do naturalizmu rozumianego jako wyzbycie się wszelkiej dokumentalności dziejowej na rzecz czystej emocji. Co dalej?…
Ikary nie potrafią dolecieć do słońca, w zdobyte niebo wstąpić z człowieczeństwem, pomoc złego jest wiecznie trwająca, a ludzkość gnije z przestępstwem, które chowa za uszami.

[cyt]:
chłód ludzkości
tylko przemianą zła ludzkości trwałą

z Chrystusowej wszechmiłości, – z Jego kości rośnie w wierszu – mściciel

to bardzo silna i odważna parabola porównawcza, dosłownie nieuzasadniona, lecz bagaż dziejowy ciąży ludzkości w rynsztunku wojny światowej.

[cyt]:
Nienawiść jest dźwignią ludzkości — niech działa
ta najsilniejsza potęga ludzkości:
jeśli potrafi i dusze i ciała
na wskroś przekształcić, zabić w ludziach zwierzę:
wówczas dopiero w królestwo miłości
ewangelicznej na ziemi – uwierzę

to zezwolenie na marazm, w duchu monistycznym – w dodatku, uznającym naturę bytu za jednorodną, czyli niepodzielną na dwa pierwiastki materialny i duchowy, (no tak, skoro poeta poddaje w wątpliwość ewangeliczną prawdę zbawienia wprowadzając świadomie znak równości między nienawiścią a tymże zbawieniem, ba, przydziela nadrzędność nienawiści, która realizując swe przeznaczenie – zabijając – zabije w końcu i zwierzę w człowieku ?), i niby tylko w tym trybie /według poety/ cywilizacyjnie można od tej paskudnej nienawiści – się uwolnić. A wszystko to w repertuarze niemal spirytystycznym. Natrętnie bergson’owski intuicjonizm przemawia do nas w wierszu w trybie wizjonerskiej nadświadomości – dokładniej – w przeczuciu zbliżającego się światowego konfliktu – w niesprecyzowanej bliżej apokalipsie. Nie ma tu optymizmu Tetmajer wchodzi raczej w pesymizm schopenhauerowski uznając tylko ujemne strony życia, i przepowiadając ostatecznie koniec naszej cywilizacji, uważa ją za wytwór dewiacyjny. Mocno kontrowersyjna ta poezja tetmajerowska, a model modernistyczny tutaj w konsekwencji zmierza wprost do turpizmu, czyli do pochwały samej brzydoty. Metafory są mało estetyczne, ciut wulgarne, w dodatku mocno egocentryczne, to cecha immanentna dla wszystkich modernistycznych wierszy – i taki jest ten wiersz, a kontrowersje budzi również sam tytuł – bo co to za – credo? Antycredo – raczej.
Budowa wiersza – stychiczna typowa dla modernizmu, gdzie kierowano się ku formom mniej wyszukanym, czasem wręcz niechlujnym, wydobywając z poezji jej epokowe imperatywy: ekspresję i emocjonalność. Są rymy ale nieregularne. Akcenty raczej metryczne. Zaobserwowano przerzutnie – jako niezgodności między porządkiem składniowo intonacyjnym a wersyfikacyjnym w wersie – głównie klauzulową – tj. pomiędzy wersami. Jedenastozgłoskowiec. Punkt podziału – średniówka dzieli każdy wiersz na dwa hemistychy – z cezurą po piątej sylabie. Czyli dość toporna klasyka.

autor: Tomasz Kucina


--

Komentarze