Liryczni w czasach zarazy



graphics CC0
Życie w czasach zarazy. Obracam telebim do słońca,
wszystko się może wydarzyć. Rzut plazmy. Zaćmienie na łączach.
Odgrażam się chandrom i żalom. Hartuje się wredny zarazek,
głośniki pulsują marazmem, kineskop wypala obrazy.

Życie w regule rozkładu, choć trzeba dosięgać do marzeń...
ile się można panoszyć? Żyjemy w czasach zarazy.

Ukradkiem uchyla się okno, wachlując płucoskrzydłami,
uznajmy, że pokój to morze, już płynie na fali firany.
Wybiegam przez czasoprzestrzenie do tkanki sumiennych nawyków.
Me ciało jedwabiem. Selenem. Przenika przez blask morganitów.

Życie w regule rozkładu, choć trzeba dosięgać do marzeń...
ile się można panoszyć? Żyjemy w czasach zarazy.

Dusz smutek. Apatia. Znużenie. Uciekam pod górę z brokatu,
ta rośnie i robi się duża, za oknem w zagonach lilaków.
Kołyszą budynkiem rubieże. Wiatr zbliża do podstaw atomu,
zarazek robi się cięższy. a świat unosi – za dronem.

Życie w regule rozkładu, choć trzeba dosięgać do marzeń...
ile się można panoszyć? Żyjemy w czasach zarazy.

Blask generuje energię, a słońce ubiera w słowa.
Z arytmią szturmuje poezja, w reakcjach fuzji jądrowej.
Tak łącząc jądra wodoru, uzbrajam jaźń słońca helem.
Wyrzucam plazmę na forum. Zarazek uznaje – za wiele.

Życie w regule rozkładu, choć trzeba dosięgać do marzeń...
ile się można panoszyć? Żyjemy w czasach zarazy.

Przez formy tryby czy style przenikam do infradźwięków.
Pastele słoneczne motylem sięgają aż firmamentów.
Żyję też przez przypadki i uczę dosięgać do wrażeń...
ile się można jednoczyć? Żyjemy w czasach zarazy.
--
* treść utworu – to abstrakcja literacka, nieosobista, w szerokim przekroju społecznym.
autor: Tomasz Kucina

Komentarze